Translate

Współpraca?

Kontakt : mal.gorna0@gmail.com

sobota, 31 grudnia 2016

Podsumowując...

Napisałam 62 posty,
Przeczytałam ponad 22 książki,
Obejrzałam ponad 15 filmów,
Napisałam 26 rozdziałów mojej książki.
W tym roku nauczyłam się cieszyć z małych rzeczy, śmiać się ze swoich (niektórych) błędów, poznałam wielu wspaniałych ludzi, odwiedziłam wspaniałe miejsca i zaczęłam żyć inaczej niż zawsze, przede wszystkim lepiej. Odnowiłam kontakty z kuzynką i w ogóle czuje się szczęśliwsza.
A teraz reszta :
Najlepsze książki, które przeczytałam w tym roku :
1. Bóg nigdy nie mruga >>KLIK <<
2. Podaruj mi miłość >>KLIK<<
3. Fangirl >>KLIK <<

Najlepsze filmy które obejrzałam w 2016 :

1. Legion samobójców >>KLIK<<
2. Bridged Jones 3 >>KLIK<<
3. Byliśmy żołnierzami

Przeżyłam ten rok tak, że NICZEGO nie żałuję. Gdybym miała to rozpamiętywać wszystkie błędy jakie zrobiłam w tym roku to...Wolę o tym nie myśleć, z resztą cytując mojego kolegę :
"Porażka w życiu człowieka jest drogą do sukcesu gdyż porażka wiąże się z błędami.Jeżeli nie powielać tych błędów i uczyć się na nich porażka przerodzi się w sukces."  
I mam zamiar się tego trzymać.
A w 2017...zobaczymy co będzie. Mam nadzieję że to będzie super hiper ekstra rok.
I życzę tego WSZYSTKIM!
Damy radę!

wtorek, 27 grudnia 2016

BLOGMAS 2016 #6 [Święta, święta i...po świętach?

Te święta mijają zadziwiająco szybko. Może to przez to, że jestem coraz starsza? I czy w ogóle jest jakaś reguła? Z resztą, nieważne. Mamy ważniejsze sprawy do obgadania. Nie to jak szybko minęły te święta, tylko jak je przeżyliśmy.
Cóż...Zabrakło mi pierogów już drugiego dnia, ale to nic. Spędziłam czas z rodziną grając w gry planszowe, jedząc razem przy stole, gdzie w każdy inny dzień rzadko się to zdarza. I stwierdzam, że moja rodzinka jest całkiem fajna. Zawsze tak na nich narzekam i czasem wysłałabym ich na inną planetę, ale nie w te święta. Mam nadzieję, że zostanie tak na dużo dłużej.

Skoro z rodzinką się pogodziłam, to teraz pora zabrać się za pogodzenie z samą sobą. Dlaczego teraz? Ponieważ ważna jest chwila teraźniejsza.

Dietę zaczynamy od jutra. 
Sprzątniemy jutro.
Zacznę się uczyć...w przyszłym semestrze? A kogo ja oszukuję! Od przyszłego roku, teraz to nic nie da.
Zaczynamy biegać od jutra. 

Zawsze jest ryzyko, że dopadnie nas jutronizm (zaczynanie od jutra. Tak, wymyśliłam to przed chwilą.) A potem przychodzi to całe jutro, wieczorem myślisz sobie "ups, nie zdążyłem dzisiaj, to zacznę od jutra" i tak w kółko. Mija miesiąc, dwa, dziewięć albo i więcej, a ty co? Nadal stoisz w miejscu? Zacznij TERAZ.
Ja na przykład zamiast czekać na nowy rok i hasło "Nowy rok, nowa ja", bo 30 grudnia następnego roku się rozczaruję i powiem : "w przyszłym roku mi się uda". Jeżeli ktoś tak potrafi, to proszę bardzo, ja nikomu nie bronię, ale zauważyłam w swoim środowisku, a także u samej siebie, że jest mnóstwo przypadków jutronizmu. 



Wracając do godzenia się z samą sobą, oto jak to zrobiłam. (I robię nadal)...

piątek, 23 grudnia 2016

BLOGMAS 2016 #5 [Park Oliwski, inne sprawy...Pojechałam do Warszawy!]

Wiem, wiem, spóźnione to trochę, ale ważne że jest :d

Zacznijmy od tego, że w tytule wydarzenia nie są chronologiczne. Najpierw były "inne sprawy" - które są zbyt nudne, żeby o nich pisać, potem Warszawa, a na końcu park Oliwski.

W stolicy byłam po raz pierwszy od kiedy skończyłam roczek, czy dwa, a może i mniej? W każdym razie to nieistotne. I dopiero teraz świadomymi oczyma zobaczyłam Warszawę (może nie całą, ale najważniejsze zobaczyłam). Kilka godzin drogi w autokarze pełnym licealistów o różnych charakterach było opłacalne.
Naszym pierwszym celem były Złote tarasy, gdzie mieliśmy aż 4 godziny wolnego. Teraz podam Wam 3 powody, dla których warto się tam wybrać :
  1. 3-piętrowy Empik z windą + Empik Cafe 
  2. Mega nowoczesne ( i przy tym zabawne) toalety. Serio. Jak się tam wejdzie to normalnie o 10 lat do przodu. 
  3. Bo tak. Fajna galeria, mnóstwo restauracji i sklepów, fajne ruchome schody i w ogóle. A jak ma się ze sobą fajnych ludzi, albo najlepszą przyjaciółkę to nie ma o czym mówić. 

Po 2 godzinach poszłam z koleżanką i dwoma kolegami zobaczyć pałac kultury i nauki, oraz na dworzec, gdzie było mnóstwo ludzi. Normalnie szał. To samo na ulicach. Dobrze, że nie byłam sama, bo bym się chyba zgubiła. No i oczywiście musiałam iść do Starbucks'a, no bo hej! To w końcu Warszawa!

czwartek, 15 grudnia 2016

BLOGMAS 2016 #4 [Małe DIY i kilka innych pomysłów]

Obiecałam później i jest!
Od razu mówię, że nie jestem w tej dziedzinie profesjonalistką, ale myślę, że jakoś przebrniemy.



#1 Własnoręcznie ozdobiony kubek

Jedyne, czego potrzebujecie, to kubek w jednolitym kolorze, markery do ceramiki i pomysł na ozdobienie kubka. A jeśli nie macie specjalnych markerów, to wystarczą zwykłe, tyle, że będzie trzeba "upiec" kupek w piekarniku przez 20 minut w 180 stopniach. Chociaż myślę, że kupienie markerów do ceramiki wyjdzie taniej niż grzanie piekarnika. No i przydadzą się na więcej okazji niż na 1 raz.

 #2 Słoik z...

1) 10 rzeczy za które Cię kocham,
2) 10 rzeczy za które Cię lubię,
3) słoik z pozytywnymi cytatami na każdy dzień (można też zrobić mniej np. raz na tydzień)
4) Wasz pomysł, bo w końcu to WY znacie swoich bliskich, a nie ja i być może macie dużo lepszy pomysł.

Bierzecie słoik z pokrywką, kawałek tektury. kilka, kilkanaście lub kilkadziesiąt małych karteczek (wszystko zależy od was), kolorowy spray, kolorowy lub zwykły długopis. 

poniedziałek, 12 grudnia 2016

BLOGMAS 2016 #3 [Jarmark w Gdańsku]

Na wstępie chciałabym Was przeprosić, ponieważ nie byłam w stanie ogarnąć części DIY. Nie mówię, że w ogóle jej nie będzie, po prostu pojawi się później.
A teraz do rzeczy.

Jarmark bożonarodzeniowy w Gdańsku trwa od 3 do 26 grudnia na ulicy Węglowej, więc jeszcze zdążycie 😄




Naprawdę warto tam pojechać. Może Wam się wydawać, że znacie Gdańsk lepiej niż własną kieszeń i być może to jest prawda, ale uwierzcie mi, ten jarmark to idealna okazja, by spędzić czas z rodziną, kupić lampki na choinkę, bombki, figurki, kubki czy inne ozdoby (i nie tylko). Znajdują się tam też stoiska z przepysznym jedzeniem. Polecam pierogi, smażone ziemniaczki, gofry z Nutellą, kołacze oraz gorąca czekoladę. Jednak to co wymieniłam to nie wszystko, więc najlepiej samemu się przekonać. I dodam, że wiele jedzonek jest podawanych przez elfy, także tego.




Kolejną rzeczą jaka mnie urzekła, były te wszystkie światełka, lampki i inne dekoracje. To jest nieodłączny element stwarzania magii świąt. To wszystko wygląda tak radośnie, że człowiek uśmiecha się do drugiego człowieka nawet go nie znając.

czwartek, 8 grudnia 2016

BLOGMAS 2016 #2 [Wreszcie mam lampki]

Tak tylko na wstępie wspomnę, że właśnie poczułam magię świąt 2 razy bardziej ponieważ...Mam lampki! I sama je rozwieszałam! 


fot. samodzielnie robiona 

I stało się. Sezon rozpoczął się na całego, reklamy nie dają nam zasnąć, a ich melodyjki uparcie trzymają się naszego mózgu, jak gramofonu odtwarzającego muzyczkę w kółko i w kółko, aż się tym zmęczymy i koniec końców będziemy mieli głęboko w poważaniu co mamy w głowie. Zostaje nam jeszcze zejście tej sprawy na dalszy plan. Ważniejsze stają się nieustannie dręczące głosy pytające : 
 "Masz prezent dla męża, dzieci i rodzeństwa? A dla kuzynki? Nie zapomnij jeszcze o siostrze mamy, cioci Grażynce! Jak nic jej nie dasz, to ona Ci to do końca życia zapamięta!"  i tak dalej, aż do 24 grudnia, kiedy okaże się, że nie masz prezentu dla dziecka swojego kuzyna i zapomniałaś o swojej drugiej siostrzenicy Helence. Cudnie, prawda? 

poniedziałek, 5 grudnia 2016

BLOGMAS 2016 #1 [Kevin już czeka]

Kochani moi!
Jako, że zaczął się grudzień to postanowiłam dołączyć do grona osób, które piszą blogmasy, ponieważ mam nadzieję, że to mi pomoże znaleźć nową radość, z oczekiwania na święta 

Dzisiaj zajmiemy się magią świąt. Kto ją czuje, to niech się trochę podzieli, ponieważ u mnie magicznego pyłku brak. Dlaczego?

Po pierwsze : doszłam do takiego momentu w moim życiu, że nie mam czasu na patrzenie na pierwszy śnieg przez godzinę i nie ogłaszam tej informacji wszystkim ludziom, którzy są w zasięgu rażenia. Teraz to nic wielkiego. To po prostu śnieg.


Po drugie : Jako małe dziecko co roku miałam kalendarz adwentowy z czekoladkami i codziennie niecierpliwie czekałam żeby zjeść kolejną. Ba! Nawet wstawałam szybciej! Teraz również mam owy kalendarz, ale wygląda to nieco inaczej. Nie czekam z niecierpliwością, bo to tylko czekolada. Jeden mały kawałek słodkiej przyjemności. Najlepiej by było nie zjeść ani jednej przez 23 dni  i zjeść wszystkie na raz. Proste? Proste.

Po trzecie : jeśli chodzi o czekanie, to tak jak już mówiłam, nie mam czasu na siedzenie i gdybanie jak to będzie cudownie tego 24 dnia. Póki co, to ja żyję z zasadą byle do piątku.

Po czwarte : Ozdoby świąteczne leżą gdzieś  w pudełku na dnie jednej z szaf i nawet nie ma siły żeby ich poszukać, a co dopiero wyciągać i układać.


Tak więc, poczekam na magię świąt, aż powieszę kolorowe lampki.
Kurtyna.
Kilka informacji organizacyjnych :
Blogmasy będą się pojawiały w każdy poniedziałek i czwartek, będą miały różną tematykę, jeśli macie jakieś propozycje to piszcie 
PS. Kevin już na Was czeka! 

czwartek, 1 grudnia 2016

A gdyby tak...#6

Chyba wszyscy znamy opowieść wigilijną.
A jak nie, to tak w skrócie : facet, który nienawidzi świąt, każe swojemu pracownikowi pracować nawet w wigilię. I w ogóle jest sceptycznie nastawiony do świąt i do ludzi. W nocy odwiedza go duch zmarłego współpracownika i przyjaciela, który był dokładnie taki sam. Ten ostrzega go przed złym życiem i zaleca zmianę, jednak mężczyzna ma to w poważaniu. Po wizycie ducha odwiedzają go kolejne trzy. Podczas tych spotkań mężczyzna postanawia się zmienić. 

Skoro wprowadzenie mamy za sobą to pora coś pozmieniać lub skomentować, jak to w tej serii bywa.
Oto kilka teorii :
1) Scrooge od razu się wystraszył i posłuchał przyjaciela. Jest to raczej niemożliwe bo co to by był za fenomen kiedy wszystko można zapisać w jakichś 10 zdaniach? Odpowiem wam : żaden!
2) Nasz sknera i wredus wcale się po tym wszystkim nie zmienia i żyje dalej, a po swojej śmierci lata razem z Marleyem i narzeka na ciężkie łańcuchy. Żeby nie było za mało to dodajmy jeszcze "a nie mówiłem?!" Powtarzane przez starszego ducha, co strasznie denerwuje naszego głównego bohatera.
3) Ebenezer S. się nie zmienia bo pada na zawał po ujrzeniu ducha w swoim pokoju.
4) Mężczyzna od początku jest dobrym człowiekiem, ale sam pomaga ludziom o zatwardziałych sercach zrozumieć co jest w życiu ważne.
5) Po śmierci Marley i Scrooge za karę zostają na ziemi jako Mikołaj i elf, którzy muszą różności prezenty.
Która opcja podoba wam się najbardziej? Czy może wolicie oryginalną wersję?
Ps. Mamy już grudzień!!! Huraaaa! ❄

środa, 30 listopada 2016

Mistrz i Małgorzata

Autor : Michał Bułhakow
Wydawnictwo : Czytelnik
Liczba stron : 480
Data wydania : 1997

Tak, to wcale nie są zwidy, mam zamiar po raz kolejny zrecenzować lekturę. No ale nie robiłabym tego bez powodu.
Może to dziwnie zabrzmieć, ale od zawsze w jakiś sposób ta książka mnie przyciągała, ale nie było to  zbyt mocne, ponieważ znając życie, gdyby nie siła wyższa to bym po nią nie sięgnęła. Dlaczego? Ponieważ w oczach małej dziewczynki, ewentualnie nastolatki z gimnazjum książka wydawała się za gruba, za trudna, za bardzo poplątana, za dorosła...Wydawała się cała za bardzo. 
Za to teraz, kiedy poszłam do liceum, i stało się to moją lekturą nie miałam wyjścia. Chociaż nie...Miałam, ale jednak wolałam to przeczytać. Wracając do rzeczy, z jednej strony wielki żal i smutek, że będę musiała zmierzyć się z opasłym tomiskiem, a z drugiej strony cieszyłam się, że wreszcie przeczytam powieść z moim imieniem w tytule.

UWAGA MOGĄ BYĆ SPOJLERY

sobota, 19 listopada 2016

Ex Machina - Film


  • Premiera : 20 marca 2015 (Polska) 
  • Reżyseria : Alex Garland 
  • Trwa : 1 godz 48 min (6 min napisów końcowych) 
  • Główne role : Domhnall Gleeson, Oscar Isaac, Alicia Vikander
  • Gatunek : Thriller, Sci-Fi 


Włączając ten film miałam malusią nadzieję, że będzie on fajny i dobry. Ale cóż, nie był. Fabuła najprostsza z możliwych i do tego kręcona w jednym miejscu, góra dwóch. A jeśli chodzi o obsadę, to też jakoś nie zaszaleli, bo to tylko 8 osób. Tyle liczy moja rodzina, a nawet więcej. Mam dom, obsadę, to czemu by nie nagrać filmu? Pożyjemy, zobaczymy.
Ponarzekałam na przewidywalną fabułę (jeszcze do tego wrócimy) , mało wyszukane miejsce i malusią liczbę aktorów. Co nam jeszcze zostało? Hmm...Muzyka, dynamika i jakże powalające efekty.


UWAGA! RECENZJA ZAWIERA SPOJLERY!

czwartek, 10 listopada 2016

Oddajcie mi magię świąt!

Wszyscy wiedzą jak powinny wyglądać święta, czyż nie? Jeśli nie, to bardzo mi przykro. Aczkolwiek jestem pewna, że takie wyjątki to naprawdę rzadkość.
Ja rozumiem, że kochamy święta, te wszystkie ozdoby, potrawy, zapachy i całą resztę, ale...JA SIĘ PYTAM PO JAKĄ CHOLERĘ ŚWIĄTECZNE REKLAMY W LISTOPADZIE?! 

sobota, 5 listopada 2016

Kocham jesień + krótko o moim nicnierobieniu

Mamy już listopad, środkowy miesiąc jesieni, więc postanowiłam napisać o tym dlaczego kocham jesień. Przyznam szczerze, że lubię wszystkie pory roku, ale jesień ma w sobie coś więcej niż cała reszta.



  • Kocham jesień za te wszystkie kolory jakie mamy za oknem. Parki, morze, ogródki, ścieżki - wszystko to wygląda po prostu bosko! Chyba nie muszę na ten temat mówić nic więcej? Widok mówi sam za siebie, prawda?
  • Kocham jesień za wszystkie piękne sweterki, kocyki, ładne kapcie, cudne kubki do herbat, kakao. Wszystkie te rzeczy sprawiają, że jesień wcale nie jest taka zimna i smutna na jaką wygląda. 
  • Kocham jesień za brzydką pogodę, chociaż gdy świeci słońce to też nie narzekam, bo liście wyglądają jakby się świeciły, ale wróćmy do tej brzydkiej pogody. Mimo tego, że czujemy tylko deszcz, deszcz, mżawkę i wiatr, a chodzenie do szkoły na 7.30 w taką pogodę nie należy do moich ulubionych zajęć, to...Po powrocie do domu, szczególnie od poniedziałku do piątku możemy usiąść z książką, obejrzeć jakoś dobry film, spędzić czas pod ciepłym kocykiem z kubkiem gorącej herbaty/kakao/czekolady i nikt nam nie powie : "A może byś się przeszła na spacer?; A może pójdziemy pobiegać? Patrz jaka piękna pogoda! etc. Czyż nie? Właśnie. 
  • Kocham jesień za te wszystkie spadające liście we wszystkich kolorach! Tak po prostu 
  • Kocham jesień za to, że można się wyróżnić. Kiedy wszyscy wkoło Ciebie są smutni, przygnębieni, mokrzy od deszczu, mają liście we włosach i w ogóle są tacy jacyś...Jesienni, to TY się uśmiechnij, zacznij odwracać wszystko tak, żeby sprawiało Ci radość. Jak myślisz? Wyróżni Cię jesienny płaszczyk z nowej kolekcji, czy szczery uśmiech na twarzy? Po za tym, życie jest lepsze, jeśli się uśmiechasz!
To chyba tyle. 5 punktów dowodzących to, że można kochać jesień, chociaż ta daje nam w kość. 
A teraz kilka zdań...

wtorek, 1 listopada 2016

A gdyby tak...#5

Mamy pierwszy dzień listopada, więc pora na kolejny post z serii "A gdyby tak..." 
Dzisiaj zajmiemy się księżniczką Bellą, która, no bądźmy szczerzy miała z lekka nierówno pod sufitem.
Nie wierzysz mi? Trudno. Dowody są niezaprzeczalne. 
- Kto na co dzień rozmawia z meblami, sztućcami, świecznikami i naczyniami?
- Kto się zakochuje w potworze? 
Edit : Możliwe że ta bajka miała pokazać, że powinniśmy kochać kogoś za to kim jest a nie za wygląd.
ALE: nawet jeśli tak jest, to...Czy on jej nie zmuszał do tego żeby z nim tam siedziała? Czy ona sama do niego poszła?
Zobrazujmy to sobie. 

Wersja A:
Bestia : Ty głupcze! Traktujesz mój zamek jak jakiś hotel! I to w dodatku bez pytania! Zapłacisz za to!
- Ojciec dostaje liścik -
To ja, bestia. Pamiętasz jak byłeś w moim zamku? Mam nadzieję że tak. Ale do rzeczy. Za karę zabieram twoją najmłodszą ( i najładniejszą) córkę na tak długo jak tylko będę chciał (czyt. Na zawsze)
Podpisano : Bestia

Wersja B :
- u Belli w ogródku -
Bella : W czym mogę pomóc?
Bestia ( stojąc za płotem i obserwując dom) : Słuchaj, kilka tygodni temu twój tatuś wszedł do mojego zamku bez pytania, ani w ogóle nic, tak po chamsku i przyszedłem zapytać czy byś tam ze mną nie zamieszkała na zawsze. Taka kara dla taty...
Bella : Nie...Nie chce mi się.
Bestia : No weź,  fajnie będzie. Będziesz gadała z szafą i innymi meblami, naczyniami,  widelcami i całą resztą, a najlepszym gościem do pogadania jest świecznik. To jak? 
Bella : Dobra. Przekonałeś mnie.

I jak? Która wersja jest bardziej prawdopodobna? Zapewne A. My oczywiście skupimy się na tej drugiej.
Dobra. Już wiemy jak Bella znalazła się w zamku Bestii. Teraz dojdźmy do tego, jak zwariowała. 
Wszyscy wiemy (a jeżeli nie wiemy, to zaraz nas olśni), że nasza kochana księżniczka kochała czytać. 

(A tu macie Bestię, która czyta)
Ludzie, który czytają poszerzają swoje horyzonty, mają większą wyobraźnię, lepsze słownictwo i w ogóle. A jeśli ktoś spędza mnóstwo czasu sam i nie ma gdzie dać upustu tej wyobraźni to staje się dziwakiem i robi różne rzeczy np. Bella gada z wszystkim tym, co w normalnym życiu nie mówi. 
Dobra, ja też czasem gadam do książek (typu : ale dlaczego on umarł?! Jak mogłaś mi to zrobić?! Jak mogłaś się tak skończyć?!) albo sama do siebie ( czasem potrzeba porady eksperta) no ale błagam...


Mamy wariactwo w czystej postaci. No ale ok. Teraz wyobraźmy sobie Bellę w psychiatryku, która opowiada o tym jak spotkała Bestię i mieszkała u niego w zamku, bo jej ojciec trochę tam sobie pomieszkał. A co na to lekarze? Patrzą na nią jak na dziwaka. Jaka bestia? Jaki zamek? Ona ma w ogóle jakąś rodzinę? Trzeba po kogoś zadzwonić. 
- Jak się pani nazywa? Albo ktoś z Pani rodziny? 
- Ja jestem księżniczka Bella, mieszkam w zamku z Bestią, który jest przystojnym księciem. Niedługo bierzemy ślub! - krzyczy dziewczyna z entuzjazmem i aż podskakuje na krześle. 
- A ktoś z pani rodziny? 
- Bestia! Bestia! Jak ja go kocham! 
I na tym kończą się rozmowy. Bellusia coś długo posiedzi sobie w sterylnie czystym białym pokoju. na szczęście dostanie kartki i ołówek, by spisać historię miłości dla potomnych. 


piątek, 28 października 2016

Dzień odpoczynku dla zszarganych nerwów!

Na początek : Tak, wiem, obiecałam posta o czym innym, ale mogę go wstawić kiedy indziej, a TO jest ważniejsze.
Skoro wyjaśnienia za nami, pora zabrać się za resztę.
Dzisiaj, 28 października,  jak już możecie się domyślić, obchodzimy dzień odpoczynku dla zszarganych nerwów. Kto świętował? Bo ja nie. Z racji tego, że trzeba było iść do szkoły i stres jest nieunikniony, dlatego też pozwalam sobie nazwać jutrzejszy dzień dniem relaksu dla tych, którzy nie odpoczęli i nie pozbyli się swoich nerwów dzisiaj. Więc jak? Przyłączycie się?
Pozostaje jeszcze jedna kwestia...Co będziecie robić? Ja na przykład skończę czytać lekturę, która swoją drogą zaczęła się robić ciekawa. Z resztą lepiej to wygląda tak :

  • Poczytam, 
  • Wyśpię się, 
  • Zjem coś dobrego, 
  • Pójdę na spacer (ale taki meeega długi), 
  • Porobię zdjęcia, wiecie, takie #artistic ( z resztą mam kilka takich na swoim bardziej "domowym" instagramie, możecie zajrzeć : goszam_ ) 
  • Nie będę myślała o żadnych obowiązkach i słowa "muszę" nie będzie w moim życiu przez 24 godziny,
  • Poleżę i oddam się nicnierobieniu,
  • Zagram w jakąś grę lub poukładam puzzle/ 
Zinterpretujcie ten dzień tak, jak wam się podoba, ale nie zapomnijcie o jednym : ten dzień jest wasz, specjalnie dla was. I możecie robić to, co lubicie najbardziej. A jak ktoś wam powie, że macie się zająć czymś innym, to powiedzcie, że macie swój dzień. 

Krótko, zwięźle i na temat...Tak myślę :P 

Chillout start! 

czwartek, 27 października 2016

Liceum pożera w całości?

Bądźmy szczerzy : czas nastoletni to czas, kiedy młode ludziki kształtują swoje umysły, plany życiowe i wiele, wiele innych rzeczy, o których myślą nastolatkowie.
Większość z nas ma jakieś pasje albo chociaż coś co lubi, może to być nawet zwykłe siedzenie, bądź leżenie i nicnierobienie.
ALE :
Liceum/ Technikum/ inna szkoła ponadgimnazjalna - niepotrzebne skreślić, zabiera nam mnóstwo czasu, to znaczy nie że zabiera, bo jest to potrzebne i w ogóle, ale no. Chodzi mi o to, że siedzimy w szkole, uczymy się, odrabiamy lekcje i nawet się nie obejrzysz...Gdzie jest dzień? Zniknął. Przeciekł przez palce. Przeminął. Nie ma.
I co teraz? Pisanie postów na bloga, czytanie książki - lektury, bo na książkę taką nieobowiązkową czasu brak; jedzenie w biegu, nauka w autobusie, spanie na najmniej interesujących i najmniej ważnych lekcjach i dalej by wymieniać, naprawdę.
Aczkolwiek szkoła jest fajna, ale o tym w innym wpisie, który pojawi się jutro.
Wracając do tego o czym chciałam powiedzieć :
Może jesteśmy pożerani małymi kawałeczkami, choć zauważamy to po jakimś odstępie czasu, ale nie możemy dać się pożreć!
Na początku szkoły usłyszałam, że to jest najważniejszy czas w moim życiu i mam go nie zmarnować, że pasek na świadectwie nie jest jedyną ważną rzeczą na jakiej powinnam się skupić, bo ani pasek, ani oceny nie zastąpią mi przyjaciół i rodziny, a po za tym moje oceny nie będą za mnie przeżywały za mnie mojego życia. Nie ma takiej opcji!
Ps. Nie chodzi o to, że masz wszystko olać, tylko pomyśl nad rozgraniczeniem tego wszystkiego 
Takie króciutkie przemyślenie na dziś...
Do juterka 

czwartek, 20 października 2016

Bridget Jones 3 - FILM 2016



  • Premiera : 16 września 2016 (Polska) 
  • Reżyseria : Sharon Maguire
  • Trwa : 2 godz. 2 min.
  • Główne role : Emma Thompson, 
  • Helen Fielding,
  • Dan Mazer
  • Gatunek : Komedia romantyczna 

Pomimo iż nie oglądałam, ani nie czytałam poprzednich części Bridget, nie przeszkodziło mi to w rozumieniu filmu.
Historia bardzo życiowa, jak to bywa z Bridget, ale pokazana z humorem. Film uaktywnił we mnie wszystkie emocje jakie są tylko możliwe. Płakałam, czułam zazdrość, byłam zła, szczęśliwa, zdziwiona, zasmucona, wzruszona, ale przede wszystkim się śmiałam. Wiecie jaki jest tego przekaz? (przynajmniej dla mnie) Jeśli życie daje Ci w kość, albo po prostu jest życiem, to możesz sobie popłakać i w ogóle, ale nie zapomnij, że śmiech z życia jest jedną z najlepszych rzeczy jakie możesz zrobić.
Zrobiłaś coś głupiego? - śmiej się.
Rzucił Cię chłopak? - śmiej się, zostawił najlepszą dziewczynę na świecie, teraz będzie mu tylko gorzej.
Oglądasz horror? - śmiej się, niech wszyscy wiedzą, że masz psychopatyczne poczucie humoru.
Nie ma mleka do płatków? - śmiej się, niech wszyscy wiedzą, że mleko nie stoi Ci na drodze do kochania płatków jedzonych na sucho!
i tak dalej...

sobota, 1 października 2016

A gdyby tak...#4

Dam, dam, dam! No to mamy październik!  I przyszła pora na "A gdyby tak..."

Dzisiaj zajmiemy się losami jakże pięknej, wygadanej i długowłosej księżniczki. Wiesz już o którą chodzi? Jeśli nie, to mała podpowiedź - Roszpunka.
Skoro wątpliwości mamy za sobą, czas zagłębić się w historię owej damy.
Za wzorzec posłuży nam film "Zaplątani" z 2010 roku. Roszpunka została porwana i zamknięta w wieży wbrew własnej woli przez Gothel chyba nie muszę wspominać, że bardzo jej się tam nudziło?

Ale przejdźmy do rzeczy. Gdyby Julek zrobił tak, jak zrobił ( czyt. uciekał przed swoimi wspólnikami i wlazł do wieży Roszpunki) tyle, że miałby ze sobą patelnię? Co by się wtedy stało?

Oczywiście oberwałby wredny kameleon, Flynn byłby zauroczony dziewczyną od pierwszego wejrzenia, i na jej prośbę, uwolnił ją z wieży. No i załóżmy, że nasza księżniczka jest normalna, ma buty, obcięte włosy do normalnej długości, zna świat, który...czasem zwiedzała ze swoją porywaczką...Emm...W sensie z matką.


I idą sobie przez pół świata, chłopak po wpływem zakochania wraca na dobrą drogę, a nawet zostaje kimś ważnym. Roszpunka odnalazła swoich biologicznych rodziców i zaczęła chodzić z Flynnem. 
Co najważniejsze nie skończyła jako szczotka do toalety. 

piątek, 30 września 2016

Dzień chłopaka/ mężczyzny*

*tekst nie ma na celu obrażania innych ludzi, tylko po prostu jest w nim zawarty mój sarkastyczny pogląd. 

Dzisiaj pomyślmy sobie o wszystkich facetach w naszym życiu. Od dziadków, ojców, wujków i wkurzających kuzynów oraz braci, aż po naszą pierwszą przedszkolną miłość, która trwa na wieki.
I teraz tak : Dziadek mógł nas uczyć jeździć traktorem, ojciec uczył nas wielu rzeczy, np. jazdy na rowerze, gdzie na pewno nie obyło się bez otarć kolan, wujek mógł nam pokazać najbardziej denerwującą grę na świecie, kuzyn z bratem mogli nam przynieść największego i najbardziej obrzydliwego robala jakiego w życiu zobaczymy.
Tak więc, gdzie faceci, tam można się spodziewać jakiejś niespodzianki, niekoniecznie radosnej.
Ale można, a nie trzeba, a to jest kluczowe. Nie bądźmy już takimi zołzami i powiedzmy o tych facetach coś dobrego, mimo, że często tracimy przez nich cierpliwość.

  • Kto by nas przytulił? 
  • Kto by nam powiedział, że jesteśmy kochane? 
  • Kto by nam fundował "rozrywkę" w postaci góry koszul do prasowania?
  • Kto zajmie się naszą kondycją? (czyt. zbieranie skarpetek po całym domu z najróżniejszych miejsc) 
  • Kto by nam otwierał słoiki?
  • Kto by nas przepuszczał w drzwiach?
  • Kto by nas przepraszał za coś czego nie zrobił?
  • Kto by masował nam stópki?
  • Kto by z nami jeździł na wakacje? 
  • Kto by kupował nam coś słodkiego w drodze z pracy?
  • Kto by był obok nas?
  • Kto by nam dał chodzące szczęście w postaci dzieci? 
  • Kto by nam naprawiał samochód? 
  • Kto by robił remonty?
Właśnie. Od tego są faceci. Oczywiście nie tylko pd tego, ale no...

Do wszystkich panów : nie ważne co zrobicie, czy dobrze, czy źle, to miejcie świadomość, że jesteście nam BARDZO potrzebni. Jesteście kochani, a bez Was byłoby nudno 

Dlatego życzę Wam z całego serca, abyście byli zawsze uśmiechnięci, pełni życia i w ogóle pozytywni! A, i spełnienia marzeń 


sobota, 24 września 2016

Słodkie kłamstwa 24 godziny na dobę

Autorzy : Ks. Rafał Jarosiewicz, Marcin Jakimowicz
Wydawnictwo : eSPe
Liczba stron : 68
Data wydania : 2015

Książka mała i cienka, ale nie format i ilość stron się liczy, tylko przekaz, a w tej małej książeczce jest on większy, niż byśmy mogli przypuszczać...

"Chcemy demaskować rozpoznane przez nas „ściemy” ojca kłamstwa. Po co masz doświadczać bólu, który można ominąć? Po co lądować po uszy w bagnie wątpliwości? Po co narażać się na dotkliwe poobijanie? Po co ładować się do strefy oznaczonej „Danger”? (fragment wstępu)

Każdego dnia, dwadzieścia cztery godziny na dobę, zły duch podsuwa ci słodkie kłamstwa, które mają jeden cel – zniszczyć twoją relację z Bogiem. Jednak znając jego sztuczki, możesz się przed nimi obronić. Temu właśnie ma służyć ta książka. Napisana jest bardzo lekkim językiem, ale mówi o superważnych sprawach. Autorzy w nieszablonowy sposób zajmują się trudnymi pytaniami, problemami i rozterkami w naszej drodze ku Bogu. Ich rozważania to znakomita, zanurzona w doświadczeniu pomoc w odkrywaniu Tego, który nigdy cię nie oszuka."
Jest mnóstwo ludzi, którzy przestają wierzyć w Boga z dnia na dzień, bo na przykład spotykają w swoim życiu wiele przykrości, bo twierdzą, że sami poradzą sobie w życiu, bo są leniwi, bo mają wątpliwości i żal do Boga, że coś jest nie tak jak by ludzie tego chcieli...I wiele, wiele innych. 
"Kiedy lekarz stomatolog zakładał mi kolejny opatrunek [...] jedyne, co trzymało mnie na fotelu, to świadomość, że ząb będzie mi służył przez kolejne lata. Bóg często zakłada "opatrunek cierpienia" na Twoje życie, aby Cię uratować. Tu nie chodzi o lata, ale o wieczność." 


Słodkie kłamstwa 24 godziny na dobę obali wiele, a konkretniej 24 mity i kity, które wkradają się do naszej głowy każdego dnia. Serio, jeśli masz jakiekolwiek wątpliwości, to ta książka z pewnością rozwieje nie jedną (albo przynajmniej jedną) z nich. 

Ale pozwólcie, że zacytuję księdza Jarosiewicza :


I mamy jedną wątpliwość mniej.

Kolejną, jest to jedna z największych wątpliwości, jakie mogą nas dopaść : Boga nie ma, bo Go nie czuć i nie widać. Tak?  "Bóg nie jest dezodorantem, nie musisz go czuć". Wiedz, że on jest zawsze i wszędzie. Widać Go. I czuć. Gdzie? W drugim człowieku, który pomaga Tobie, albo komuś innemu. Może to też być ktoś, komu pomagasz Ty. 

Więcej nie będę mówić, bo po pierwsze : nie skończyłam studiów teologicznych, a po drugie : jeszcze Was zanudzę. 
Z resztą... Sami macie szansę się o tym przekonać!
Ocena 6/6 

poniedziałek, 12 września 2016

Rób wszystko po swojemu!

Znasz ludzi, którzy są denerwujący? Albo takich, którzy mówią Ci jak masz żyć? Albo tych, który uwielbiają patrzeć jak się męczysz próbując osiągnąć coś, co im przyszło z łatwością? Nie mów mi, że nie, bo nie uwierzę. Każdy z nas miał kiedyś kontakt z takim człowiekiem.
Nie rozumiem ludzi. Przestałam ich rozumieć już dawno. Po co kogoś blokować i ograniczać, albo utrudniać spełnienie marzeń?
Możesz mi wierzyć lub nie, ale czasem ludzie są tak zawikłani w niektóre znajomości, że później, choćby nie wiem jak bardzo źle się czuli, nie dają rady powiedzieć zwykłego, prostego, trzyliterowego wyrazu : nie. Tak, wiem to trudne. najpierw boli, później akceptujesz ten fakt i już. A wiesz co jest najlepsze? Czujesz się lepiej, czujesz się tak, że mogłabyś zdobyć wszystko od kilkunastolitrowego słoika Nutelli po małe dziecięce skarpetki Michaela Jacksona.
Wracając do tematu...Wiesz dlaczego zaczęłam mówić o ludziach? Bo wokół nich wszystko się kręci. To ludzie chcą jeść, to ludzie chcą spać, chcą rozrywki, lepszego mieszkania, podwyżki, lepszego szefa, komputera, skarpetek, czekolady, internetu, czołga, wyspy na wyłączność i całej reszty. Dopisz, domaluj co chcesz, bo przecież tego jest mnóstwo.
I powiem Ci jedną ważną, ale to bardzo ważną rzecz : jeżeli robisz coś dla siebie, coś co kochasz, uwielbiasz i nie wyobrażasz sobie życia bez tego...To po prostu to rób. Ludzie i tak będą gadać. Oni będą WSZĘDZIE gdziekolwiek pójdziesz. W domu - ludzie, w szkole - ludzie, na dworze - ludzie, na przystanku autobusowym - ludzie itd. chyba, że mowa o łazience, ale i tak usłyszysz zza drzwi, że masz wychodzić, pospieszyć się, że jak już tam jesteś to możesz powiesić pranie, więc...
Po za tym, ludzi jest za dużo żeby się ich słuchać, więc słuchaj siebie (No i mamy, ona też czasem ma rację) Uczysz się dla siebie, pracujesz dla siebie, ćwiczysz dla siebie, to z jakiej racji miałbyś czegoś nie robić bo inni tego nie akceptują?
Taka refleksja na dziś...

środa, 7 września 2016

Suicide Squad, czyli legion samobójców wariatów


  • Premiera : 5 sierpnia 2016 
  • Reżyseria : David Ayer 
  • Trwa : 2 godz. 3 min.
  • Główne role : Jared Leto, Margot Robbie, Will Smith, Joel Kinnaman, Viola Davis, Cara Delevingne
  • Gatunek : Akcja 

"Grupa złoczyńców otrzymuje od rządu szansę na odkupienie, wypełniając misję zagrażającą ich życiu."

Wielu ludzi twierdzi, że był to jeden z najbardziej wyczekiwanych filmów tego lata. Chociaż było też wiele osób, które po prostu czekały aż będą mogły uwolnić swój hejt. Ja na niego ten film nie czekałam, po prostu był to dla mnie kolejny nowy film w kinie. Może bardziej zwróciłabym na niego uwagę. gdyby nie fakt, że występował tam Joker, na którego nie mogłam patrzeć. ALE...

piątek, 2 września 2016

A gdyby tak...#3

Z lekkim opóźnieniem, ale jest! Zaprasza do czytania!

Tak jak obiecałam, na prośbę jednej z czytelniczek, dzisiaj zabiorę się za "Gwiazd naszych wina".
I w sumie mówiłam wcześniej, że będą w tej serii tylko produkcje Disneya, ale stwierdziłam, że mogę zabrać się za coś na Waszą prośbę, albo będzie to przeplatane raz jednym, raz drugim. Tak więc, nie przedłużając, zaczynamy!

Większość filmów romantycznych kończy się happy endem, ale to dramatyczny romans, więc było inaczej. Pewnie zdążyliście już zauważyć uwieeelbiam dramaty. I ogólnie dzisiaj chciałam uśmiercić i Hazel i Augustusa, żeby biedny zakochany chłopak nie umierał samotnie. Ale znajcie moją łaskę.
Hmmm...Co by tu pozmieniać?
Po pierwsze : Żaden bohater tej wersji nie ma raka. (Ale nie martwcie się, drama time coraz bliżej) Idziemy dalej, Hazel ma DŁUGIE PIĘKNE włosy! (oglądając film nie mogłam tego zdzierżyć).
A teraz przejdźmy do sedna.
Hazel i Augustus są już dorośli. Hazel pracuje jako urocza i miła nauczycielka w podstawówce, a Gus został prawnikiem i wyciąga niewinnych ludzi ze skomplikowanych spraw.
Jednego dnia nasza cudna, długowłosa nauczycielka zjawia się przed biurkiem naszego przystojnego  Gusa.
- Jaki ma pani problem? - pyta rozsiadając się wygodnie w fotelu
- Ja nie mam żadnego problemu!
- To co pani tutaj robi? - pyta zniecierpliwiony
- Jestem twoją żoną! Czy ty zawsze musisz wszystko utrudniać?!
Później Gus dowiaduje się, że Hazel jest w ciąży.
Wszystko super, fajnie, świetnie. Domek, rodzinka, kupowanie łóżeczka etc. ALE (wspominałam coś o drama time? ) Do naszej idealnej rodzinki przyjeżdża daleka rodzina Gusa. Oczywiście nie są oni mile widziani, bo chcą wyciągnąć pieniądze. Niestety nie udaje im się i w ramach zemsty podpalają cały dobytek naszych głównych bohaterów. (Zanim mnie ukamienujecie, czytajcie do końca) Na szczęście byli oni w szpitalu ze swoim małym szkrabem.

Ta da! 

środa, 31 sierpnia 2016

TO NIE MOŻE BYĆ PRAWDA!

Zgaduję, że mieliście podobną reakcję patrząc na datę w kalendarzu. Cóż. Niestety to jest namacalna prawda, dlaczego?
Ponieważ od każdego dziecka można wyczuć strach, niechęć, przerażenie i zażenowanie związane ze szkołą na kilometr. Można te uczucia dotknąć ręką, lub wziąć je i schować do gigantycznego pudełka.
Wielu cieszyłoby się, że można je spalić. Ale cóż...
Moi drodzy, z racji, że szykuje nam się 10 miesięcy przerwy od wakacji i nicnierobienia, przydałoby się trochę ogarnąć. Nie jestem od tego najwyższej klasy ekspertem, ale myślę, że dam Wam kilka rad, które...Być może wydadzą Wam się śmieszne i bezsensowne, ale przynajmniej na Waszej zasmuconej twarzyczce pojawi się cień uśmiechu.

  • Poznawanie nowych ludzi.
    Nie wiem jak Wy, ale ja tego nienawidzę. Wchodzisz do nowej szkoły i widzisz całe mnóstwo ludzi, których oczywiście nie znasz. I do tego wszystkiego odnosisz wrażenie, że WSZYSCY się na Ciebie patrzą. Zauważają twój strach w oczach, pryszcza schowanego pod makijażem, kosmyk włosów który uciekł, zaczerwienione policzki, rozwiązanego buta, czy cokolwiek innego. Istna masakra. ALE zapytałam się mojej cioci jak poznawać nowych ludzi, a jej odpowiedź była tak prosta, że aż zaczęłam się śmiać. "Poznając nowego człowieka, podchodzisz do niego z uśmiechem i mówisz Cześć.I tyle" Tak po prostu. Jedno. Zwykłe. Słowo. chyba damy radę, nie? 
  • Przejmowanie się tym wszystkim, co jeszcze się nie zdarzyło.
    A co jeśli mnie nie polubią? A jak powiem coś głupiego? A jak wywalę się na środku stołówki? A jak nie zdam? A co będzie jeśli będę miała złe oceny i problemy z nauką? A jak będą na mnie krzywo patrzeć? A jak z nikim się nie zaprzyjaźnię? A jak będę wyrzutkiem? A je...STOP. Skończ. Natychmiast. Jeszcze nie przekroczyłaś drzwi budynku a już masz nie zdać i zostać wyrzutkiem? Daj sobie spokój! Jak radzi książka "Bóg nigdy nie mruga" - po prostu zrób ten jeden właściwy krok. Wiesz co mam na myśli? Nie? Dobra, już tłumaczę. Idziesz jutro do nowej szkoły i się denerwujesz. Po prostu to zrób. Małymi kroczkami, ale zrób. Przygotuj sobie ubrania, to umiesz, prawda? przygotuj notes, długopis, naładuj telefon itp. To chyba też umiesz, hmm? A potem po prostu wstań, ubierz się i idź. Umiesz chodzić, prawda? Następnie uśmiechnij się, wyprostuj plecy i bądź sobą! To nie takie trudne! 
  • Odnajdywanie się.
    Nie wiesz gdzie jest twoja klasa? Albo jakaś sala? Albo cokolwiek innego, czego szukasz? Po pierwsze: nie panikuj. Jak już się uspokoisz, to znajdź sekretariat i zobacz, czy nie ma tam jakiegoś planu szkoły. Albo się kogoś zapytaj. Nie ma głupich pytań, są tylko głupie odpowiedzi. A jak to zrobić? "Cześć, przepraszam, że przeszkadzam, ale mógł byś mi powiedzieć, gdzie jest - tu wklej co chcesz -  ? I nie zapomnij podziękować! 
To tyle z mojej strony i mam nadzieję, że moje porady się Wam przydadzą. O! I powodzenia jutro :* 


poniedziałek, 29 sierpnia 2016

Historia pewnego rozwodu

Autor : Przemysław Jocz
Wydawnictwo : Demart
Liczba stron : 304
Data wydania : 19 listopada 2013

"HISTORIA PEWNEGO ROZWODU to relacja trzydziestoparolatka, który dowiaduje się, że kobieta, którą poślubił przed 16-tu laty z wielkiej miłości i wiązał z nią swoją przyszłość do końca życia, z którą ma dwie fantastyczne córki, toczy z nim niezrozumiałą rozgrywkę bez względu na koszty, nie oszczędzając nawet dzieci. To opowieść o tym jak głęboko zraniony człowiek próbuje pozbierać swoje życie i stworzyć dom… On ciągle się czegoś uczy, stale coś odkrywa i z czymś walczy… Ze sobą, z paranojami Przeszłości – swojej żony – ze stereotypami. Oprócz tego, że wychowuje córki ciesząc się ich radościami i dzieląc ich smutki, pracuje, prasuje, gotuje, kupuje, randkuje i zmaga się z wyzwaniami: na macie, pod wodą, na rowerze. Postanawia też zdobyć doktorat. A wcześniej pojawia się blog, który pozwala mu się jakoś uporać z nadmiarem przeżyć…"

Zacznijmy od tego, że rozwód wcale nie jest...W ogóle nie powinno go być. Jeżeli jest się tylko małżeństwem, to jest to w miarę jakimś cudem akceptowalne. Ale jeżeli ma się dzieci...To jest już coś innego. Większość dzieci nie może zaakceptować tego, że małżeństwa ich rodziców już nie ma. I staje przed wyborem : Albo mama. Albo tata. Chociaż czasem zdarza się, że nie ma z tym problemu i dziecko zwykle idzie do mamy, bo tata bił, pił, ćpał, kłamał, kradł i tak dalej...Właśnie. Dlaczego to zwykle ojciec dostaje po głowie, że rozwód to jego wina? Nie ważne czy wyżej wymienione okropności są prawdą, czy też nie, najpierw wierzy się matce, bo dziecko jest do niej bardziej przywiązane. I takie jest patrzenie świata. Od wieków to matka zajmowała się dziećmi, a ojciec pracował na utrzymanie rodziny i czasem wychodził z kolegami na piwo. To matka uczyła dzieci chodzić,wiązać buty, robić ciasteczka, czesać włosy,myć zęby. A ojciec? Miał mniejsze pole do popisu. Jemu jest przyczepiona łatka "nauczył mnie jeździć na rowerze" i to on zawsze był tym, który nie za dużo wnosi do wychowywania dzieci.
Jednak w Historii pewnego rozwodu jest inaczej.
To ojciec zajmuje się dwoma córkami i to on widzi jak obie się rozwijają. Może nie jest idealnym ojcem, który zamiast uczyć 15-latkę gotować, malować paznokcie czy innych "dziewczęcych" umiejętności (Bo istnieją faceci, którzy potrafią gotować) uczy ją jak strzelać na paitballu, zwiedza i fotografuje opuszczone budynki, wyciąga ją na wycieczki rowerowe i kupuje kryminały Kinga.
Ktoś może powiedzieć, że jest złym tatą, że oszalał, że to nienormalne by dziewczyna robiła takie rzeczy. Ale widać że się stara, że dba, by córka miała jakieś zainteresowania, miała o czym z nim pogadać i przede wszystkim poświęca jej czas, w przeciwieństwie do matki, która jej nienawidzi i sprawia jej rozczarowanie na każdym kroku. Niestety Ania, bo tak miała na imię, zdąża już przywyknąć do sytuacji.
Gorzej jest z 5-letnią siostrą Ani - Tanią. Mała dziewczynka jest rozdzielona pomiędzy dwoma światami, nie wie w co ma wierzyć i jest rozbita. Najbardziej boli ją, kiedy jest rozdzielana z ojcem i siostrą. Jej mały umysł powoli zaczyna rozumieć co jest grane i którą stronę wybiera. Ale co może na to poradzić mała istotka? Nic.
Dzięki tej książce, bo każda książka czegoś uczy, zrozumiałam małe gesty wielkiej miłości od rodziców do dziecka. Teraz wiem czym jest prawdziwa nienawiść i cieszę się, że nie doświadczyłam czegoś takiego na własnej skórze (i mam nadzieję, że nie doświadczę).
Tak więc, jeśli ktoś z Twojego otoczenia zastanawia się nad rozwodem, daj mu do przeczytania tą książkę.

Ocena 5/6


sobota, 20 sierpnia 2016

Doceń siebie!

Dobra. Odkładałam to. Obejrzałam wszystkie odcinki Vroobelka, przeczytałam z 7 postów Gosiarelli, nadrobiłam większość spraw, które zawaliłam w wakacje. Po za jednym - blogiem.

A teraz tak : pomimo wielu błędów w moim życiu żyję dalej i odkrywam nowe horyzonty, ale chwila... Pewnie sobie myślisz : Jakie problemy może mieć 16-latka? Co Ty wiesz o życiu? Ile Ty mogłaś przeżyć? Za kogo Ty się uważasz w ogóle? 
Powiem tak : dla 5-latka problemem może być brukselka na obiad, albo złamana kredka. 8-latka może się bać, że przewróci się ze świeczką na komunii w kościele. 12-latka może się zmartwić i przejąc tym, że nikt jej nie zaprosił na bal 6-klasisty. 
Każdy ma swoje problemy co do wieku, niektórzy mają w życiu mniej szczęścia niż inni i właśnie tak to wygląda. 



Wstąpiła we mnie nowa energia i jeszcze nie wiem jak to wykorzystam, ale coś zrobię na pewno.
A wiecie dlaczego? 
Uwierzyłam w siebie. NARESZCIE! 
" Tak, wiem, to takie trudne i łatwo mi mówić. Tak, tak, oczywiście, masz rację" - właśnie tak mogłabym powiedzieć. Ale nie. Dzisiaj jestem tu dla Ciebie, żeby poprawić Ci humor, dodać wiary w siebie, pokazać Ci coś nowego...Albo po prostu dlatego, żebyś błądząc po internecie miał co czytać. 

Jak uwierzyć w siebie? 

  1. Weź kartkę. 
  2. I długopis. 
  3. Po jednej stronie napisz to z czym sobie radzisz. Możesz tam wypisać WSZYSTKO. Zacząwszy od używania telefonu a na oddychaniu skończywszy. O! Możesz jeszcze dopisać, że umiesz czytać, pisać, jeść...I co? Już masz kilka rzeczy. 
  4. Teraz wystarczy, że będziesz pisać tak długo aż: 
  • skończy Ci się długopis, 
  • Zacznie boleć Cię ręka 
  • nie starczy Ci kartki 
     5. Jeśli Ci to nie wystarczy, napisz namiary na ludzi, którzy zawsze Ci pomogą, albo przynajmniej                      pogadają. 
     6. Powieś sobie tą kartkę w WIDOCZNYM miejscu. 

I tyle w temacie. 

Ps. Mogę mieć do Ciebie prośbę? Uśmiechnij się! 

Ps2. Szykuje się recenzja Suicide Squad, Historia pewnego rozwodu oraz kolejna część "A gdyby tak..." 

poniedziałek, 15 sierpnia 2016

Bóg nigdy nie mruga. 50 lekcji na najtrudniejsze chwile w życiu

Autorka : Regina Bett
Wydawnictwo : Insignis 
Liczba stron : 320
Data wydania : 7 listopada 2012

Przeczytałam to w jeden dzień. Z recenzją czekałam troszkę dłużej, ale cóż. Teraz mam ochotę przelać słowami cały swój entuzjazm jaki wywołała u mnie ta książka do Was.

 "Pięćdziesiąt wskazówek. Pięćdziesiąt lekcji, w których autorka przeplata własne przeżycia z doświadczeniami ludzi spotkanych na swojej krętej drodze; przywołuje ważne dla siebie postaci, znaczące książki i filmy, inspirujące modlitwy i wypisy z lektur; przypomina o sile psalmów 
i prostych sentencji.

Felietony Reginy Brett docenili i pokochali czytelnicy na całym świecie. Przyklejano je na lodówkach, rozsyłano w e-mailach do bliskich. Tematy lekcji, których udzieliło autorce życie, cytowano na tysiącach blogów i przedrukowywano w gazetach. 

Książka, którą trzymasz w ręce, stanie się bliska każdemu, kto kiedykolwiek znalazł się na życiowym zakręcie oraz wszystkim szukającym inspiracji. Niech każda z pięćdziesięciu lekcji będzie manifestem – jak bohaterka jednego z esejów, pewna sportowa czapka z prostym hasłem: „Życie jest dobre”. Bo takie jest. Naprawdę."


Dzięki tej lekturze wiele się nauczyłam i zrozumiałam siebie od środka. Ta książka pozwala na wiele. Na płacz, wspomnienia, przemyślenia, wnioski, śmiech, rany, szloch, przerażenie, szczęście, nadzieję i na wiele więcej, ale to już trzeba zobaczyć i przeżyć samemu.
Czytało się bardzo przyjemnie i szybko. Cykl felietonów złożony w jeden wielki poradnik to był genialny pomysł. Autorka w ten sposób mówi do Ciebie otwarcie, do swojego czytelnika. Zupełnie tak jakby siedziała obok Ciebie i z tobą rozmawiała. Taka przenośna, dostępna 24 godziny na dobę, 7 dni w tygodniu, Ciocia Dobra Rada.
Dzięki niej popełnisz w życiu mniej błędów, albo zaczniesz je postrzegać, jako dar, albo inny kierunek twojego życia. 

" Choćbyś popełnił jakikolwiek błąd, który miałby cię zrujnować, twoje życie nie legnie w gruzach. Będzie po prostu wyglądać inaczej." 

Dzięki niej zrozumiesz jak ważne jest DZIŚ i nauczysz się żyć jakby nie było JUTRA. 

Dzięki niej pokochasz siebie i zrozumiesz jak ważne jest to by słuchać SIEBIE. 

Będziesz lepszym sobą. 
Ja taka jestem. Dzięki Cioci Dobrej Radzie jestem lepsza, akceptuję siebie, jestem dla siebie i żuję całą sobą. Zadowalam swoje wewnętrzne dzieci. 

"Jesteśmy trzylatkiem, którego ugryzł pies. Sześciolatką, którą matka straciła z oczu w centrum handlowym, Dziesięciolatkiem, łaskotanym tak długo, aż zsiusiał się w majtki. Jesteśmy nieśmiałym, obsypanym pryszczami trzynastolatkiem. Szesnastolatką, której nikt nie zaprosił na szkolny bal - i tak dalej. Chodzimy w ciałach dorosłych, dopóki ktoś w jakiś sposób w jakiś sposób nie przywoła któregoś z naszych dzieci." 

Podczas czytania doświadczyłam wszystkich dziecięcych emocji i przeżywałam każdy fragment powoli i na swój własny sposób. Z każdej lekcji wynosiłam coś dla siebie. Tak właśnie powinno to wyglądać . Idziemy na lekcje, bo możemy na nią iść. I chcemy. A w szkole jesteśmy głównie ciałem. Jesteśmy bo ktoś nas do tego zmusza i tylko nieliczni są tam szczęśliwi, bo używają mózgu do przetwarzania informacji, które będą im do szczęścia potrzebne.
Ale jest jedna zasadnicza różnica : w szkole nie uczą życia tak jak 50. Lekcji.
Autorka przeżyła bardzo wiele, ale nie poddała się i podzieliła się ze światem swoją historią. Teraz Ty możesz wziąć do ręki jej książkę, przeczytać ją, nabrać nieprzeżytego doświadczenia i też się dzielić czymś co w jakimś stopniu odmieniło Twoje życie. 

Ocena 6/6



To jak? Zabierasz się do czytania

środa, 10 sierpnia 2016

Siedem - FILM


  • Premiera w Polsce : 16 luty 1996
  • Reżyseria : David Fincher 
  • Trwa : 2 godz 7 min.
  • Główne role : Brad Pitt, Morgan Freeman, Kevin Spacey
  • Gatunek : thriller, dramat 
"Opowieść o mordercy, który zabija tych, którzy w jego mniemaniu popełnili jeden z siedmiu grzechów głównych. Jego ofiary giną tak, jak grzeszyły. Śledztwo w tej sprawie podejmuje doświadczony porucznik William Somerset z miejscowego wydziału zabójstw, ale bez rezultatów. Dlatego też wkrótce ma zostać zastąpiony kimś młodszym. Wtedy pojawia się młody David Mills."


Nie wiem do jakiej kategorii przypisać ten film. Do jednych z lepszych które widziałam, czy też zupełnie odwrotnie?
Przyznam, że momentami film był dobry. Momentami. Za bardzo psychologiczny jak dla mnie. Aż głowa boli. Po za tym, rozumiem, że trzeba być cierpliwym i że takie filmy potrzebują czasu na zbudowanie napięcia, rozkręcenie akcji, ale tym razem rosło moje znudzenie i wstępowałam na nowe stopnie irytacji o których istnieniu nie miałam pojęcia. Do tego co jakiś czas musiałam wcisnąć pauzę, żeby nie rzucić telefonem o ścianę.
Ale koniec tego złego, pora powiedzieć coś dobrego.

czwartek, 4 sierpnia 2016

Dzieci sztyletu

Autor : Jacek Sroka-Ritau
Wydawnictwo : Demart
Liczba stron : 400
Data wydania : 15 października 2013

"Ta opowieść pozwala odkrywać współczesny Kraków i smakować klimat tego miasta z czasów XX-lecia międzywojennego. Wprowadza w zadymione papierosowym dymem wnętrza, każe zaglądać do mrocznych piwnic secesyjnych domów, do katakumb, istnienia których świadomi są tylko nieliczni. A wszystko zapoczątkowało przypadkowe odkrycie. Późną jesienią 2008 roku w krakowskim Parku Jalu Kurka znaleziono zakopany pod ziemią szkielet człowieka. Wraz ze szkieletem pochowany został drogocenny sztylet. Tajemnicze znalezisko badają: inspektor Grzegorz Sawicki, sierżant Jarosław Kopacki i kryminolog Anna Pawłoszcze. Szybko dochodzą do wniosku, że mają do czynienia z satanistycznym mordem. Pojawiają się inne ofiary, a okoliczności kolejnych zbrodni poruszają nawet policjantów, którzy ścigają się z czasem by ocalić młodą dziewczynę." 

Jest niewielu polskich autorów, którzy zainteresowali mnie swoją książką na tyle żeby ją skończyć. To jest jedna rzecz. Druga, to fakt iż książka wciągnęła mnie od deski do deski.
Zaczyna się od jednej zbrodni i dzieje się aż tyle, że głowa mała. I wcale nie jest tego za dużo, Chociaż czytając to można myśleć inaczej. Przyznaję się, bez bicia, że też tak myślałam, ale kiedy skończyłam Dzieci Sztyletu doceniłam to. I niby to przeciągnie zdarzeń w nieskończoność jest trudne do zniesienia, ale z drugiej strony jest budowanie tego kryminalnego napięcia. W tej książce znajdziesz prawie wszystko : strach, zdziwienie, trochę humoru, sarkazmu, kłamstwa, wyznania, opowieści, romanse, flirty, złamane serca, załamania nerwowe, dreszczyk podniecenia. Przeczytaj, a może znajdziesz coś jeszcze, czego nie wymieniłam.
Dzieci Sztyletu sprawiły, że łatwiej jest mi zaakceptować ten gatunek literacki, bo tak szczerze, to normalnie bym po to nie sięgnęła.
A jak to się stało że trafiła w moje ręce?
Z nudów. Kiedy jechałam samochodem, bardzo mi się nudziło. W pewnym momencie tata podał mi książkę do potrzymania, bo "nie miał co z nią zrobić" i tak zaczęłam czytać genialną książkę POLSKIEGO autora!
Czasem przypadki dają dużo radości, prawda?
 Widać, że autor włożył w tą książkę całe swoje serce i pewnie nie byłby w stanie policzyć ile czasu spędził na szukaniu odpowiednich informacji, pisaniu i trzymaniu wszystkiego w spójności i logice.
W świecie literatury jest naprawdę co podziwiać, świat potrzebuje takich książek, które Nas przekonują, takich które mogą zmienić nasze zdanie o gatunku, którego nie lubimy. I jeśli nie lubisz książek pisanych przez polskich autorów, jeśli nie lubisz kryminałów, albo masz jeszcze inny powód nielubienia takich książek. to przynajmniej spróbuj. Przeczytaj rozdział albo dwa. Jeśli Ci się spodoba, to nie musisz dziękować. Od tego tu jestem!

Ocena 6/6

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

A gdyby tak...#2

Nie wiem co mnie naszło, ale postanowiłam, że ta seria będzie poświęcona bajkom Disneya. I całkiem możliwe, że to dzięki Gosiarelli zaraziłam się innym patrzeniem na uśmiechnięte księżniczki. 
Od razu informuję, że mogę Ci zniszczyć wizję pięknego Kopciuszka, Śnieżki czy Pocahontas, więc czytasz na własną odpowiedzialność. 
A teraz do sedna. 
Dzisiaj obsmarujemy Kopciuszka, najbardziej znaną księżniczkę Disneya, która ukształtowała w małych dziewczęcych główkach to i owo. 


A teraz pomyślmy sobie...Co by było gdyby ojciec kopciuszka żył, a macocha umarła? Czy przyrodnie siostry miałyby piekło na ziemi? Moim zdaniem nie. Straciłyby matkę, która trzymała je w wiecznym napięciu, że muszą być idealne i spełniać każdą ambicję matki, a zyskałyby kochającego ojca, który nie narzucałby swojego marzenia do realizacji przez dziecko. Akceptowałby dziecięce ambicje, pomagał w wybraniu drogi życiowej i cieszyłby się z każdego, nawet najmniejszego sukcesu każdej ze swoich córek. Nie dzieliłby ich w żaden sposób, po prostu by je kochał. 

Przyszła chwila na wersję numer dwa. A konkretnie na obraz księżniczki psychopatki, która nie wytrzymała napięcia w psychopatycznym układzie napisała na ścianie czarnym sprayem, że dom jest przeklęty i poszła poderżnąć gardła swojej "kochanej" rodzinki. Sceny zbrodni nie będę wam opisywać, tylko dodam że wszystkie trzy hrabianki nie żyją, a ich duchy latają po nawiedzonym domu, a nasza balerina w niebieskiej sukience pojechała robić karierę w cyrku czy coś tam. Nie wiem, nie dopytywałam dokładnie.
I tym oto sposobem dobiegamy do końca marzeń o idealnej rodzince bez mamusi terrorystki i pięknej niebieskookiej psychopatce. 
Co powiecie na taką odsłonę Kopciuszka?

czwartek, 14 lipca 2016

Łowca i królowa lodu - FILM



  •  Premiera w Polsce : 8 kwietnia 2016
  • Reżyseria : Cedric Nicolas-Troyan
  • Trwa : 1 godz 54 min
  • Główne role : 
"Dwie złe siostry przygotowują się do podboju Ziemi, tylko łowca i Sara mogą je powstrzymać."

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun tego filmu, to od razu wiedziałam, że mi się spodoba. I nie myliłam się.
Pierwszą rzeczą na jaką zawsze zwracam uwagę, to...Fryzury i stroje aktorów. Nie będę ukrywała, że zachwyciły mnie od pierwszego spojrzenia. Wszystko było starannie dopracowane i przemyślane. W niektórych filmach tego brakuje, więc duży + dla produkcji.
 Kolejną rzeczą jaka mnie zachwyciła, była idea filmu. Niby prosta  historia na bazie królewny śnieżki, ale jak się na to dłużej patrzy, to jest  zupełnie inaczej i w pewnym momencie w ogóle zapomina się o idei  księżniczki z siedmioma krasnalami. Wtedy na pierwszy plan wychodzi  akcja, humor i leciutki dreszczyk grozy, a miejscami nutka  rozczarowania.
 Wiem, że często się powtarzam i wychwalam filmy ponad niebiosa i w ogóle, ale weźmy pod uwagę to, że dopiero stosunkowo niedawno zachwyciłam się tym typem kultury jakim jest kino i teraz staram się nadrobić wszystkie dobre ( zdaniem większości internautów) produkcje, albo przynajmniej ich część. Także...Będę szczera - nie mam pojęcia co Wam tu jeszcze wychwalić i w jaki sposób, by nie było to sztuczne. Więc krótko, zwięźle i na temat : gra aktorska, kostiumy, fabuła, sceneria - bezbłędne, a do reszty nie mam krytyki, bo też jakoś najgorzej nie było.
Polecam obejrzeć ten film więcej niż raz, bo wtedy można zobaczyć więcej szczegółów, więcej zrozumieć i przede wszystkim znaleźć ukryty sens, a nawet kilka. Z resztą, zobaczcie sami

Ocena 5/6
ps. Zakochałam się w piosence końcowej!



poniedziałek, 4 lipca 2016

Ten jeden rok

Autorka : Gayle Forman
Cykl : Ten jeden dzień (tom 2)
Wydawnictwo : Nasza księgarnia
Liczba stron : 368
Data wydania : 9 września 2015

"Willem stracił kontrolę nad swoim życiem. Boleśnie zraniony śmiercią ojca obawia się kolejnej miłości i kolejnej (być może) straty. Nie potrafi jednak zapomnieć dnia spędzonego w Paryżu z pewną niezwykłą dziewczyną. Czuje, że musi ją odnaleźć, chociaż nie zna nawet jej prawdziwego imienia. Mimo to będzie próbował. W najbliższym roku czeka go kilka ważnych decyzji. Czy zaryzykuje? Czy otrzyma dar od losu i spotka ponownie Allyson?"

Ostatnio zaczytałam się w książki Gayle Forman i zauważyłam jedną bardzo wkurzającą mnie rzecz. Jaką?
Otóż, jeśli czytam książkę, która ma kilka części to mam nadzieję, że kolejne tomy są kontynuacją losów głównej bohaterki. A jednak jeśli chodzi o dwuczęściowe książki pani Forman, to się totalnie załamuję.
Za każdym razem, kiedy biorę jej książkę do ręki, mam cichą nadzieję, że coś jest inaczej, niż było...Cóż...Nie zawsze ma się to, czego się chce.
Moim zdaniem, z "Ten jeden dzień" i "Ten jeden rok" można by zrobić jedną, naprawdę świetną książkę, a nie, że pierwsza część jest 6/6 a druga 3/6. Przynajmniej wszystko byłoby po kolei, łatwiej byłoby to wszystko zrozumieć i poukładać fakty, ale cóż.
Czytanie drugiego tomu, było dla mnie naprawdę ciężkie. Odwlekanie sytuacji w nieskończoność, miejscami masło maślane i te wszystkie opisy. Było ciężko, ale przebrnęłam. I dzięki tym wielu opisom, czułam się jakbym zwiedziła kawałek świata razem z Willemem.
Kolejnymi z niewielu plusów jakie znalazłam to szczęśliwe zakończenie na które tak bardzo czekałam przez te 360 stron, pocieszenie, że inni mogą mieć dużo gorzej, a i tak da się to jakoś ułożyć, odkrycie nowego myślenia o życiu, nowe postrzeganie szczęścia i przede wszystkim utwierdziłam się w przekonaniu, że jak się przeczytało 1 część książki Gayle Forman, to po drugi tom raczej nie warto sięgać.

Ocena 3/6