Translate

Współpraca?

Kontakt : mal.gorna0@gmail.com

czwartek, 14 lipca 2016

Łowca i królowa lodu - FILM



  •  Premiera w Polsce : 8 kwietnia 2016
  • Reżyseria : Cedric Nicolas-Troyan
  • Trwa : 1 godz 54 min
  • Główne role : 
"Dwie złe siostry przygotowują się do podboju Ziemi, tylko łowca i Sara mogą je powstrzymać."

Kiedy pierwszy raz zobaczyłam zwiastun tego filmu, to od razu wiedziałam, że mi się spodoba. I nie myliłam się.
Pierwszą rzeczą na jaką zawsze zwracam uwagę, to...Fryzury i stroje aktorów. Nie będę ukrywała, że zachwyciły mnie od pierwszego spojrzenia. Wszystko było starannie dopracowane i przemyślane. W niektórych filmach tego brakuje, więc duży + dla produkcji.
 Kolejną rzeczą jaka mnie zachwyciła, była idea filmu. Niby prosta  historia na bazie królewny śnieżki, ale jak się na to dłużej patrzy, to jest  zupełnie inaczej i w pewnym momencie w ogóle zapomina się o idei  księżniczki z siedmioma krasnalami. Wtedy na pierwszy plan wychodzi  akcja, humor i leciutki dreszczyk grozy, a miejscami nutka  rozczarowania.
 Wiem, że często się powtarzam i wychwalam filmy ponad niebiosa i w ogóle, ale weźmy pod uwagę to, że dopiero stosunkowo niedawno zachwyciłam się tym typem kultury jakim jest kino i teraz staram się nadrobić wszystkie dobre ( zdaniem większości internautów) produkcje, albo przynajmniej ich część. Także...Będę szczera - nie mam pojęcia co Wam tu jeszcze wychwalić i w jaki sposób, by nie było to sztuczne. Więc krótko, zwięźle i na temat : gra aktorska, kostiumy, fabuła, sceneria - bezbłędne, a do reszty nie mam krytyki, bo też jakoś najgorzej nie było.
Polecam obejrzeć ten film więcej niż raz, bo wtedy można zobaczyć więcej szczegółów, więcej zrozumieć i przede wszystkim znaleźć ukryty sens, a nawet kilka. Z resztą, zobaczcie sami

Ocena 5/6
ps. Zakochałam się w piosence końcowej!



poniedziałek, 4 lipca 2016

Ten jeden rok

Autorka : Gayle Forman
Cykl : Ten jeden dzień (tom 2)
Wydawnictwo : Nasza księgarnia
Liczba stron : 368
Data wydania : 9 września 2015

"Willem stracił kontrolę nad swoim życiem. Boleśnie zraniony śmiercią ojca obawia się kolejnej miłości i kolejnej (być może) straty. Nie potrafi jednak zapomnieć dnia spędzonego w Paryżu z pewną niezwykłą dziewczyną. Czuje, że musi ją odnaleźć, chociaż nie zna nawet jej prawdziwego imienia. Mimo to będzie próbował. W najbliższym roku czeka go kilka ważnych decyzji. Czy zaryzykuje? Czy otrzyma dar od losu i spotka ponownie Allyson?"

Ostatnio zaczytałam się w książki Gayle Forman i zauważyłam jedną bardzo wkurzającą mnie rzecz. Jaką?
Otóż, jeśli czytam książkę, która ma kilka części to mam nadzieję, że kolejne tomy są kontynuacją losów głównej bohaterki. A jednak jeśli chodzi o dwuczęściowe książki pani Forman, to się totalnie załamuję.
Za każdym razem, kiedy biorę jej książkę do ręki, mam cichą nadzieję, że coś jest inaczej, niż było...Cóż...Nie zawsze ma się to, czego się chce.
Moim zdaniem, z "Ten jeden dzień" i "Ten jeden rok" można by zrobić jedną, naprawdę świetną książkę, a nie, że pierwsza część jest 6/6 a druga 3/6. Przynajmniej wszystko byłoby po kolei, łatwiej byłoby to wszystko zrozumieć i poukładać fakty, ale cóż.
Czytanie drugiego tomu, było dla mnie naprawdę ciężkie. Odwlekanie sytuacji w nieskończoność, miejscami masło maślane i te wszystkie opisy. Było ciężko, ale przebrnęłam. I dzięki tym wielu opisom, czułam się jakbym zwiedziła kawałek świata razem z Willemem.
Kolejnymi z niewielu plusów jakie znalazłam to szczęśliwe zakończenie na które tak bardzo czekałam przez te 360 stron, pocieszenie, że inni mogą mieć dużo gorzej, a i tak da się to jakoś ułożyć, odkrycie nowego myślenia o życiu, nowe postrzeganie szczęścia i przede wszystkim utwierdziłam się w przekonaniu, że jak się przeczytało 1 część książki Gayle Forman, to po drugi tom raczej nie warto sięgać.

Ocena 3/6

piątek, 1 lipca 2016

A gdyby tak...

Postanowiłam wybić się ponad wszystko i utworzyć na blogu serię "A gdyby tak..." Na czym ona będzie polegać?
Już mówię.
Będę tworzyła własne zakończenia filmów/ książek i nie tylko takich, które mi się nie podobały, aczkolwiek od tego zaczniemy.
Wszyscy pewnie znają dramat "Romeo i Julia", albo ogólny zarys fabuły. Nie jestem fanką złych zakończeń...Oczywiście dobrze, że rody się pogodziły, ale że dopiero po takiej tragedii..?
Dobra, nie ważne. Przejdźmy do sedna.

A gdyby tak...historia była zupełnie odwrotna? Gdyby to Romeo i Julia pałali do siebie nienawiścią, a ich rodziny byłyby zaprzyjaźnione i oczekiwałyby od dwojga młodych ludzi, by się ze sobą związali?
Myśleliście o tym kiedyś?
Wyobraźcie sobie, że jako małe dzieci, które nic nie rozumieją...Przykładowo Romeo wyrywa Juli włosy, ona wrzuca mu kamienie do zupy, on rozszarpuje jej szmaciane lalki, ona podpala jego drewnianą broń...I tak przez kilka lat, udają przed rodzicami, że się lubią, są grzeczni jak na arystokrację tamtych czasów przystało, a w głębi ducha obmyślają kolejny numer, jaki mogą wyciąć i jak zostać niezauważonym.
Piękne...
Potem na jakiś czas ich drogi się rozchodzą, każde żyje własnym życiem.
Julia spędza czas ze swoją przyjaciółką rozmawiając o fryzurach, sukienkach, balach, przedstawieniach, kwiatach, urodzinach, kapeluszach...
A Romeo razem ze swoimi przyjaciółmi kręci się po jakimś dworze, dokuczając najmłodszej kuzynce siostry ciotecznej babci czy coś.
A po jakimś czasie są zmuszeni usiąść razem do stołu na "przyjaznym" i "rodzinnym" obiedzie. Później od swoich rodziców dowiadują się, że ci ustalili już ich życie. I że wezmą ze sobą ślub.
Ból nie do opisania, histeria, żal i furia. W dzień ślubu Romeo pakuje się i wyjeżdża ze swoją nową dziewczyną, a Julia płacze, bo Romeo wyjechał a ona nie. Z pomocą przychodzi jej przystojny...Hmmm...Jegomość, a z imieniem dajmy już sobie spokój. Owy człowiek sprawia, że Julia na powrót staje się szczęśliwą dziewczyną.
Dwa lata później pod drzwi Romea przychodzi listonosz z zaproszeniem na ślub Julii i bezimiennego. Postanawia się tam zjawić, gdyż jego żona marzy o podróży do zamku tamtejszych okolic. Zjawiają się tam szczęśliwi razem z trójką dzieci. Julia i Bezimienny biorą super świetny ślub i wszyscy są szczęśliwi.

I co powiecie na taką wersję?