Od razu z góry informuję, że nie znam jakichś wytycznych pisania recenzji opery, dlatego będzie to w miarę luźny tekst o tym co sądzę o ogólnej idei takiej rozrywki.
Opera napisana przez : Stanisława Moniuszkę
Premiera : 13 grudnia 2015
Czas trwania : 2 godz 45 min
Pierwszą rzeczą na jaką zwróciłam uwagę, była ilość ludzi, oraz ich wiek. Było mało ludzi, z czego większość to osoby starsze, co mnie nie dziwi jak mam być szczera. Budynek urządzony elegancko i gustownie, ale z mniejszym rozmachem niż np. teatr muzyczny. Ale o tym dość.
"Bracia Zbigniew i Stefan wracają do domu po służbie wojskowej i przysięgają się nie żenić. Inne plany ma ich stryjenka - Cześnikowa. Zbigniew i Stefan odwiedzają starego przyjaciela ich ojca – Miecznika z Kalinowa i poznają tam jego piękne córki. Zaczynają się wahać. Tymczasem Cześnikowa, która chce ich wydać za inne panny oczernia ich twierdząc, że to tchórze. Damazy, panny i Skołuba postanawiają przekonać się, czy panicze są faktycznie podszyci strachem. Skołuba opowiada Maciejowi (wojennemu druhowi braci) „straszną” historię dworu. Panicze nic sobie z tego nie robią, ale chcąc dotrzymać postanowienia, decydują się wyjechać. Podstęp Damazego wychodzi na jaw, podobnie jak wzajemne zauroczenie młodych, ku ogólnej radości i wstydowi Damazego."
Taka mniej więcej jest treść opery, i przyznam szczerze, że miałam ochotę zasnąć. Pierwszej części prawie nie rozumiałam, jedynie wychwytywałam wątki z przeczytanego wcześniej streszczenia.
Uwaga dla wszystkich, którzy mają zamiar wybrać się kiedyś do opery, nie idzie się tam bez czytania streszczenia.
Dlaczego?
Dlatego, że po pierwsze : możemy nie zrozumieć śpiewanych słów, a po drugie : opera nie jest do rozumienia. Opery się słucha, patrzy się na dopracowane stroje i podziwia talent aktorów/ śpiewaków operowych.
Tak jak już wspominałam pierwsza część była trudna w zrozumieniu, ale to pewnie dlatego, że człowiek nie jest przyzwyczajony do słuchania czegoś takiego, ale za to druga część mi się podobała. Przede wszystkim był lepszy wątek, nie ciągnięto scen w nieskończoność i przede wszystkim więcej zrozumiałam.
Po tym, co tam zobaczyłam i usłyszałam, stwierdzam, że szybko do opery się nie wybiorę. Jakoś mnie to nie kręci. Jedni mogą uważać, że nie dorosłam do tego typu rozwoju kulturalnego. Zgoda, może i mają rację, ale właśnie dlatego nie mówię absolutnego "nie" które przekreśla wszystko. Może jeszcze kiedyś się zabiorę za ten temat, ale na razie zostanę przy musicalach i filharmonii. Jedyną rzeczą jaka zaparła mi dech, była muzyka. Zwykle oglądając filmy zwracamy uwagę na to, że leci coś tam w tle. A tutaj muzyka jak z filmu na żywo. Aż dreszcze przechodzą. Dzięki temu uświadomiłam sobie dogłębniej to, że muzyka nie jest tak o. Ktoś to musi napisać, ktoś musi to zagrać...I trzeba mieć przede wszystkim talent.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz