- Reżyseria : Miloš Forman
- Trwa : 2 godz. 40 min.
- Główne role : W.A. Mozart - Tom Hulce,; A. Salieri - F. Murray Abraham; Konstancja Mozart - Elizabeth Berridge
"Dwudziestosześcioletni Mozart przybywa do Wiednia, by prezentować swoją twórczość. Jego obecność drażni nadwornego kompozytora Józefa II - Antonio Salieriego, co jest powodem rywalizacji między artystami."
Wolfgang Amadeusz Mozart. Zawsze uważałam, że skoro to wieki kompozytor, ktoś ważny, to wtedy jest ułożony, poważny, odpowiedzialny...Ale najwyraźniej się pomyliłam. Z filmu wynikło, że był to człowiek...No nie bójmy się tego słowa, był postrzelony. Krąży teoria iż Joannes Chrysostomus Wolfgangus Theophilus Mozart (tak w pełni nazywał się kompozytor, a Amadeusz to łacińska wersja Teofila) chorował na zespół Downa. Po części się mogę zgodzić, a wszystko przez ten wariacki śmiech, który występował w filmie za każdym razem, kiedy Mozart usiłował uratować sytuację nie do odratowania lub nie chciał się przyznać do błędu i zamieniał go w żart.
A co do jego innych zachowań takich jak olewanie życia, brak ładu i organizacji, przecenianie swoich umiejętności itp. itd. Moim zdaniem to podchodzi pod zakładkę "artystycznego zwariowania i braku racjonalności"
Jak to powiedział Einsein?
"Jeżeli zabałaganione biurko jest oznaką zabałaganionego umysłu, oznaką czego jest puste biurko?"
Pierwszą rzeczą jaką zauważyłam, były stroje, fryzury, bogato urządzone mieszkania i ogólny nastrój klasycyzmu. Zdumiewało mnie to, jak wielką różnicę widać między tamtym czasem, a dziś. Albo jak ogóle można było chodzić z gigantyczną peruką na głowie?
Bardzo podobała mi się też forma retrospekcji/ wspomnień i pokazanie tego z perspektywy osoby, która to przeżyła ( no powiedzmy). O wiele lepiej się to ogląda niż jakiś "film oparty na źródłach historycznych [...] W latach...Ble, ble, ble...Wiemy o tym z odnalezionych niedawno pism..." itp. itd. Mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi.
Reszta, to są po prostu idealnie pasujące do siebie puzzle. Aktorzy, sceneria, stroje i przede wszystkim muzyka.

Tak czy inaczej polecam film, nawet dla samego humoru, bo z artystów o których nic nie wiemy też trzeba się pośmiać, a dowiemy się czegoś okazjonalnie.
Ocena 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz