Cykl: Góra kłopotów (tom 1)
Wydawnictwo: Filia
Liczba stron: 304
Data wydania: 26 października 2022
Ocena: 4/6
Do sięgnięcia po tę książkę zachęcił mnie niczego nieświadomy tata, któremu spodobała się inna książka Stelara, a skoro górę kłopotów miałam w zasięgu, to czemu nie.
Historia toczy się w Willi Malwa, w Świeradowie-Zdroju. Myślałam, że w nawiązaniu do tytułu bohaterowie wybierają się na narty, ferie były wtedy niedawno, więc jeszcze czułam klimat. Cóż, chyba nigdy nie nauczę się czytać opisów. Podobnie mam z kategoryzowaniem niektórych książek gatunkowo. Na szczęście jest to kolejny raz, kiedy nie wyszłam na tym najgorzej. Już od pierwszej strony dowiadujemy się, że Michał (Misiek) z żoną i synem jadą spędzić święta Bożego Narodzenia w rodzinnym gronie. Miśkowi niekoniecznie się to uśmiecha, ale czego się nie robi dla rodziny, prawda?
Spodobała mi się narracja trzecio-osobowa i wszechwiedzący narrator, który na szczęście wiedząc wszystko nie sprzedaje nam spoilera na dzień dobry (choć nieco się tego obawiałam). Mamy też ciekawie zbudowane postaci, autor konsekwentnie rozwija ich specyficzne charaktery - wszyscy razem są istną mieszanką wybuchową. Z takimi bohaterami nie można się nie zaciekawić, była to świetna poprawiająca humor lektura z tajemnicą i białymi świętami w tle (o które teraz trudno). Śmiałam się z kipiącej ze stron ironii, gry słowem i przerysowaniem stereotypów - świetna komedia, ale pozostaje pytanie, gdzie w tym wszystkim kryminał?
Obawiam się, że słowo kryminał to trochę zbyt dużo, ale cóż. W końcu to prawie-kryminał. Dochodzi do ciekawego zniknięcia jednego z gości willi. Co zabawne, nikt tego nie zauważa. Tajemnica do rozwiązania znajduje się pod nosem, a jakoś nikomu nie śpieszy się z jej rozgrzebywaniem. Kiedy jednak sytuacja się rozwija w tym kierunku pojawia się chwila zamyślenia - kto mógł to zrobić, i co ważniejsze, dlaczego? Mamy tutaj motyw zamkniętego pokoju (a raczej willi zasypanej śnieżycą). Wszyscy byli w środku i wszyscy są podejrzani. I na tym poprzestanę, bo nie chcę nikomu odbierać radości z odkrywania coraz to bardziej pokrętnych teorii w poszukiwaniu rozwiązania.
Polecam na znudzony, ciemny i zimny wieczór. Na pewno zrobi Wam się lepiej (jeśli nie szukacie wyszukanego humoru i nie chce Wam się za bardzo angażować emocjonalnie w "śledztwo"). Ja bawiłam się naprawdę dobrze. W te święta być może zabiorę się za drugą część.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz