Autorka: Tahereh Mafi
Wydawnictwo: We need YA
Liczba stron: 315
Data wydania: 30 października 2019
Ocena: 5/6
Ostatni raz, kiedy czytałam książkę Tahereh Mafi miałam szesnaście lat. W dodatku była to fantastyka/sci-fi, więc tej książki trochę się obawiałam. Jako zauroczona Dotykiem Julii nastolatka nie dopuszczałam myśli, że jedna z moich ulubionych autorek mogłaby napisać coś, co mi się nie spodoba (chociaż wydaje mi się, że jeśli przeczytałabym tę serię teraz to już nie kochałabym jej tak bardzo). Zdania na temat Gdyby ocean nosił twoje imię były podzielone, ale postanowiłam zaryzykować. Czy się zawiodłam?
Na całe szczęście mogę odetchnąć z ulgą. Książka bardzo mnie wciągnęła, nie ważne gdzie byłam i co robiłam wcześniej, gdy odkładałam lekturę na bok czułam się, jak bym wróciła z innej rzeczywistości (co właściwie jest prawdą). Kartki przepływały mi przez palce i zanim się zorientowałam - skończyłam czytać. Cudowne uczucie, to oderwanie od świata i całkowite zanurzenie się w książce! Bardzo mi tego brakowało, a dzięki tej historii mogłam ponownie tego doświadczyć. Chociaż nie jest to najwspanialsza i najlepsza książka jaką miałam w dłoniach, ale jest dobra. Fabuła nie powala na kolana, ale spełnia swoją rolę - daje bohaterom przestrzeń do działania, wszystko wydaje się zwyczajne. A za tą zwyczajnością kryje się historia Shirin i Oceana. Ona nie chce żyć, chce przetrwać. On chce żyć pełnią życia, ale nie chce tego bez niej.
Ludzie przegadywali mnie, mówili za mnie, dyskutowali o mnie, nigdy nie pytając mnie o zdanie. Stałam się tematem do dyskusji, statystyką. Nie mogłam już być zwyczajną nastolatką, zwyczajnym człowiekiem z krwi i kości - nie, musiałam być czymś więcej. Byłam zniewagą. Niewygodą.
Ta historia z jednej strony jest przejmująca, dotykająca tematu emigracji, odnajdywania się w nowej rzeczywistości, poznaniu siebie i swoich granic, czy próbie odnalezienia tego, czego chce się od życia. Z drugiej zaś jest urocza, trochę romantyczna, zabawna. Nie wymaga od czytelnika, za to przenosi go do innej rzeczywistości. Shirin nie przewidziała, że się zakocha, że zacznie żyć życiem, którego sobie odmawiała. Nie przewidziała też tego, jak ta historia się zakończy. Ja niestety też nie byłam na to gotowa, ale więcej Wam zdradzić nie mogę.
Książka mimo trudnego tematu jaki opisuje, jest dość "lekka", szybko się czyta i jedyny problem to chęć na więcej. Napisana by bawić, wzruszać i uświadamiać, ale delikatnie. Idealna na podróż, luźny wieczór, czytanie pod kołderką i w plenerze. Polecam ją cieplutko. Tylko pamiętajcie: Emocje uderzają nagle, niespodziewanie i bez ostrzeżenia. Długo nie dają o sobie zapomnieć. Zajmuje specjalne miejsce w moim sercu, gdzieś niedaleko pozostałych książek Mafi.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz