- Data premiery (na świecie): 23 września 2020
- Reżyseria: Harry Bardbeer
- Gatunek: Kryminał/ Przygodowy
- Czas trwania: 2 godz 1 min
- Główne role: Millie Bobby Brown, Henry Cavill, Sam Calflin, Helena Bonham Carter, Louis, Partridge
- Ocena: 5/6
Jak wiecie, nie jestem wielką fanką kina, ale ostatnio coraz częściej trafia w moje ręce produkcje, które są w stanie mnie zadowolić. Enola Holmes jest jednym z nielicznych, przy których powiedziałam sobie - muszę go obejrzeć i faktycznie to zrobiłam. Przede wszystkim dlatego, że uwielbiam serial Sherlock i ten klimat. W thrillerze już wiedziałam, że ma "to coś".
Największą uwagę skupiłam na części wizualnej. Przede wszystkim dobrze oddano klimat tamtejszych czasów od budynków, po stroje i zachowanie. Scenografia nic dodać, nic ująć. Pola, pociągi, dworki, ulice wyglądały całkiem porządnie. Do kostiumów nie mam żadnych zastrzeżeń - sama bym chętnie dała się wcisnąć w takie sukienki.
Co mnie zaskoczyło, to poprowadzona narracja. Komentarze Enoli (Millie Bobby Brown) pomagały zrozumieć jej emocje, motywacje podejmowanych decyzji. Było to trochę alter ego doktora Watsona, dzięki któremu Sherlock wyjawiał szerszej publiczności swój tok rozumowania. Tematyki filmu również się nie spodziewałam. Liczyłam na mroczną historię pełną akcji, z jakimś tajemniczym morderstwem w tle, jak to u Holmesów bywa. Jednak podjęty zostaje temat feminizmu, walki oświeconych kobiet o swoje prawa.
Enola nie chce być kolejną kobietą włożoną w formę - taką jakiej oczekują inni - nie chce być tą, która jest pozbawiona prawa do głosu, decydowania o sobie, wyrażania siebie. Gdyby producenci wiedzieli jak bardzo gorący jest ten temat ostatnio... Wracając, wychowana przez matkę dziewczyna postanawia walczyć o samą siebie i pokazać braciom, że jest silna i niezależna. W tym celu udaje się na poszukiwania matki, która bez słowa opuszcza posiadłość. Droga do wolności okazuje się skomplikowana, niebezpieczna i pełna mniej lub bardziej przewidywalnych niespodzianek.
Jedyne czego mi zabrakło, to takiego totalnego napięcia, ale właściwie to nic. Najważniejsze, że udało mi się czerpać przyjemność z oglądania, a nie wkurzać się co chwila że coś mi nie pasuje. Wam też polecam! Film idealny na luźny wieczór.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz