Wydawnictwo : Filia
Liczba stron : 408
Data wydania : 30 października 2019
"Każdy z nas ma marzenia.
Agnieszka pragnie spędzić Wigilię z babcią, ale babcia ma zupełnie inne plany. Nie godząc się z tym Agnieszka jedzie do domu babci, położonego w samym środku lasu. Jednak jej tam nie zastaje. Jedna śnieżna noc powoduje, że droga do cywilizacji zostaje odcięta, na dodatek przez zaspy brnie do niej święty Mikołaj.
Pięcioletnia Zosia chciałaby mieć choinkę taką ogromną jak w centrum handlowym, a pod nią mnóstwo prezentów. Jednak tym razem jej wigilia zapowiada się zupełnie inaczej…Robert, policjant, przyjmuje służbę w święta, bo przecież wszyscy mają rodziny, a on jest samotny. Więc może się poświęcić.Sam w wigilijny wieczór jest też pewien starszy pan z długą siwą brodą, ale mu w ogóle to nie przeszkadza. Jest przekonany, że lubi samotność, a ludzi lubi tylko z daleka.Jego żona natomiast ma aż nadto towarzystwa zwariowanych pensjonariuszy domu opieki "Happy End".Jedna świąteczna opowieść, wielu bohaterów. I wiele marzeń do spełnienia. Bo może, żeby pięknie spędzić święta, trzeba uwierzyć w Mikołaja?"
Miałam poczekać z czytaniem. Najpierw do okresu prawie świątecznego, potem do mikołajek, potem skróciłam czas do grudnia, a potem przepadłam. Mamy końcówkę listopada, książka już przeczytana, ale niczego nie żałuję. Ni-cze-go! Bawiłam się naprawdę świetnie, cudowne lekarstwo na listopadzicę. Ponoć listopad jest najtrudniejszym miesiącem do przetrwania - zimno, deszczowo, ciemno i tak żyjemy w stanie zawieszenia aż do grudnia, gdy coś radosnego zaczyna się dziać pełną parą. Na spotkaniu autorskim Magdalena Witkiewicz opowiadała o wyzwaniu jakiego się podjęła : pisanie świątecznej książki w okresie letnim. Słuchając tego stwierdziłam, że chyba prościej jest obudzić w sobie świąteczny nastrój latem niż wakacyjną radość w okresie zimowym, więc plan na przyszłość jest prosty - będę wprowadzać święta do mojego życia za każdym razem, gdy wspomniana listopadzica zacznie się odzywać. Teraz te wszystkie reklamy i piosenki mają sens, one Nas ratują, a ja tego nie zauważyłam. Ot, taka krótka refleksja jeszcze przed lekturą.
Dawno tak się nie naśmiałam przy książce (chociaż w tym wypadku raczej podśmiewałam, bo na wykładzie nie wypada. Gdyby ktoś pytał, to było naprawdę dobrze wykorzystane półtorej godziny) i nie mogłam wyjść z podziwu dla inspiracji i wyobraźni autorki. Samo wykreowanie kilku wątków z taką oryginalnością musiało być sporym wyzwaniem, a połączenie tego w kulminacyjnym punkcie to wisienka na torcie. Ocena 6/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz