Autor : Bolesław Prus
Wydawnictwo : Greg
Liczba stron : 628
Data powstania : 1980
Data tego wydania : 2007
Najgrubsza, najcięższa, najpełniejsza i...Najlepsza?
Ogólnie czytanie lalki szło mi bardzo opornie przez większą część, ale uważam, że warto było się :przemęczyć". Rada dla wszystkich, którzy jeszcze nie zabrali się do czytania : zapoznajcie się z kontekstem powstania "Lalki" oraz z celami pozytywizmu, to naprawdę wiele daje. Łatwiej zrozumieć to co dzieje się w książce i przyłożyć do realiów epoki.
Już wyjaśniam dlaczego o tym piszę.
Kiedy pierwszy raz wzięłam to tomiszcze do ręki, była to dla mnie katastrofa, katorga co najmniej. Później, kiedy zrozumiałam to całe pozytywistyczne myślenie, to było po prostu niesamowite. Czytałam, czytałam i czytałam...Zauważałam konteksty, które, jak mi się zdawało, rozumiałam tylko ja sama. Znów to cudowne uczucie zrozumienia tajemnic świata. Pomimo ciężkiego stylu pisania i obszernej tematyki (którą swoją drogą da się pokochać) Prus i jego powieść znajdują się na jednej z moich półek. Dzięki tej książce naprawdę zrozumiałam że warto się uczyć, w dodatku dla samego siebie, a nie dla zadowolenia innych.
Wróćmy zatem do samej lektury. Jest to historia Stanisława Wokulskiego, który zakochany po uszy w Izabeli próbuje zdobyć jej serce, bezskutecznie. Mężczyzna kocha jak romantyk, a zdobywa jak pozytywista, co go gubi. W całym tym powstałym zamieszaniu nie potrafi on odnaleźć prawdziwego siebie. Bywa wśród arystokracji, gdzie nie czuje się dobrze, ale gra - dla Izabeli. Nie widzi tego, że kobieta i wiele innych osób wykorzystują jego naiwność.
Fabuła jakich mało. Pomieszanie z poplątaniem, mnóstwo ludzi, nazwisk, powiązań, miejsc i wydarzeń. Istne dzieło. Wszystko opisane z najmniejszym szczegółem i w dodatku to jest ze sobą ściśle powiązane! Prus wiedział co robi, naprawdę. Dramat na miarę naszych czasów, oczywiście jeśli ktoś lubi czytać o czymś, co dzieje się w innych czasach, a nawet jeśli nie lubi (bądź o tym nie wie) to można spróbować.
Kolejną rzeczą jaka mnie zaskoczyła to...Symbolika! Tak, jestem humanistką z krwi i kości, uwielbiam takie rzeczy. Możliwość szerokiej interpretacji, otwarte pole do domysłów i drugie dno to jest to. Oczywiście można traktować tekst dosłownie i się nad nim nie zastanawiać, ale po co, gdy ma się takie możliwości?
Nie zabrakło także humoru. Momentami aż musiałam się zatrzymać i zastanowić nad tym co przed chwilą przeczytałam, co samo w sobie było śmieszne. Kto wpadłby na to, że humor z XIX wieku nadal jest zabawny?
Dobra, może większość, ale nie ja. Na szczęście zostałam pozytywnie zaskoczona.
Okej, nie mam pojęcia co jeszcze mogę Wam napisać. Czytajcie lekturki, bo niektóre mogą się okazać perełkami, no i mogą się okazać przydatne na maturze albo coś...Tak tylko mówię ;)
A jeśli jesteście już po maturze, to możecie poczytać sami dla siebie, tak też fajnie :D
Ocena 5/6
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz